„Na początku był riff. Ryszard „Baca” Krupa – przez lata związany z zespołem VooDoo – miał pomysł, który nie pasował do stylu jego macierzystej formacji. Zamiast go porzucić, postanowił pójść za ciosem i stworzyć coś nowego. Tak powstał Firefrost – projekt zrodzony z potrzeby świeżości i muzycznego resetu.
Do współpracy zaprosił Pawła „Arnolda” Czerwińskiego – perkusistę o bardzo szerokim muzycznym spektrum, grającego wcześniej m.in. w Snakegarden czy Willow. Na basie pojawił się Adam Szydło, z kolei gitarowe struktury wzmocnił Roman „Hytry” Sas, znany z nieszablonowego podejścia do kompozycji. Choć między Romanem a Bacą często iskrzyło, to właśnie to napięcie napędzało kreatywną energię zespołu.
Do pełni brakowało tylko wokalu. Po dłuższych poszukiwaniach, do ekipy dołączył Paweł „Gruby” Gazda. Po jednej próbie było jasne – to jest ten głos. Wkrótce zespół nagrał pierwszy singiel i klip do „Comatose”, potem pojawił się „Witchhunt”, a niedługo później – cały debiutancki album.
Muzyka Firefrost to mieszanka heavy metalu i rocka progresywnego – z pazurem, ale i przestrzenią na głębsze emocje. Teksty poruszają tematy społeczne, mityczne i psychologiczne – od legend o Wendigo, przez depresję, po medialną manipulację. Każdy z dziesięciu numerów na płycie „Comatose” to osobna opowieść, ale razem tworzą mocny, spójny przekaz.
To debiut z charakterem – dojrzały, bezkompromisowy i osobisty. Firefrost nie szuka tanich efektów – uderzają mocno, ale zostawiają miejsce na refleksję. I choć to dopiero początek ich drogi, już teraz słychać, że mają do opowiedzenia coś ważnego.”
Żródło – Muzoholicy by Karolina Filarczyk: https://muzykoholicy.com/firefrost-narodziny-z-riffu-i-comatose-ktory-zostaje-w-glowie/?fbclid=IwY2xjawMHwChleHRuA2FlbQIxMABicmlkETBLeVNvaXl4UEs3YlIxMkNhAR6ElqGrBIVnFhcsLndyBPsSurJ-J17C3-zO-9dOmJl2vlLRuVbNlIwizCccWQ_aem_er1q0jtHaMr8Liox5sGfoA