„Debiutancki studyjny album krakowskiego Firefrost zawiera świetny klasyczny heavy metal, a okładka od razu pozwala przypuszczać, że teksty nie o bławatkach traktują. Popatrzmy na tytuły: Dysthymia (lżejsza forma depresji), Desperate Times, Witch-hunt… Mrocznie. Grają na dwie gitary, jak Judas Priest, do którego często nawiązuje Paweł Gazda – ale stosując kilka barw głosu – a riff czasem łupnie jak u Megadeth (Silent Night, wspaniale podkreślony uderzeniami bębnów) czy Pantery (The Hive). Jest i urokliwa metal-ballada z gitarą akustyczną, Morningstar, oraz utwór tytułowy, „mieszczący w sobie” trzy numery. Solówki gitarowe i brzmienie – też światowe. Metalowcy mogą nabyć w ciemno.”
PAWEŁ BRZYKCY
